czwartek, 28 marzec 2024

Turystyka w Bieszczadach przed rokiem 1939

Do drugiej połowy XIX w. trudno jest mówić o turystyce w Bieszczadach. Zresztą masowy ruch turystyczny dopiero się rodził i stopniowo rozwijał wraz z powstawaniem kolejnych linii kolejowych. Również w naszym regionie początki turystyki należy wiązać z obecnością kolei. We wcześniejszym okresie przyjazdy osób z zewnątrz, które nie były umotywowane względami rodzinno-towarzyskimi czy ekonomicznymi, ograniczały się do uczestnictwa w urządzanych w Bieszczadach polowaniach. Jeśli zaś chodzi o pierwsze zorganizowane formy pobytu, to dominowała początkowo turystyka zdrowotna.

Idea pieszych wędrówek, jako formy wypoczynku i poznawania rodzinnych stron pojawiła się dopiero w dziewiętnastym stuleciu. Wcześniej przemieszczanie się na piechotę uważano za coś uwłaczającego dla osób wyższego stanu. Wybitny krajoznawca, Mieczysław Orłowicz, który u schyłku XIX w. uczęszczał do gimnazjum w Jarosławiu tak pisał po latach w swoich wspomnieniach: Pogarda dla turystyki pieszej i chodzenia piechotą była tak duża, że nawet chłopscy synowie, moi koledzy z gimnazjum jarosławskiego, nigdy ze wsi, w której mieszkali, nie przyjeżdżali inaczej jak furmanką. Przychodzić do Jarosławia piechotą absolutnie im nie wypadało mogli to robić tylko biedacy, nie mający koni[1]. Warto więc w tym miejscu zwrócić uwagę na przełomowy dla dziejów bieszczadzkiej turystyki charakter wyprawy na Łopiennik Wincentego Pola i jego towarzyszy z sierpnia 1835 r. Natomiast opis konnego wyjazdu w Bieszczady młodego Aleksandra Fredry zawarty w jego pamiętniku uznać należy za najstarszą znaną relację z wycieczki w ten zakątek Polski. O ile dla ojca przyszłego komediopisarza wspomniana podróż była motywowana sprawami majątkowymi, to już autor „Zemsty” wystąpił wówczas w roli turysty, co wyraźnie widać gdy analizujemy powszechnie znane fragmenty fredrowskiego „Trzy po trzy”.

 

Przed I wojną światową

Pierwsze inicjatywy w zakresie, który dziś określilibyśmy mianem usług turystycznych podejmowano jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. Wiele informacji na ten temat odnaleźć możemy w bogato ilustrowanym „Przewodniku po zdrojowiskach i miejscowościach klimatycznych Galicyi” opracowanym przez Stanisława Lewickiego, Mieczysława Orłowicza oraz Tadeusza Praschila i wydanym w 1913 r. nakładem Krajowego Związku Zdrojowisk i Uzdrowisk we Lwowie. Opracowanie zawierało 200 fotografii i rycin, mapę Galicji, a także rozkład jazdy pociągów. Wbrew tytułowi, w przewodniku opisano również stacje turystyczne i miejsca dogodne do uprawiania sportów zimowych. Spośród miejscowości położonych w granicach turystycznych współczesnych Bieszczadów, w opracowaniu znalazły się: Huzele, Jabłonki, Krościenko, Kulaszne, Lesko, Mrzygłód, Nasiczne, Olchowce, Olszanica, Sianki, Szczawne i Uherce.

Spośród wymienionych miejscowości, największe letnisko rozwinęło się w Jabłonkach. Miejscowość ta współcześnie kojarzona jest przede wszystkim z faktem śmierci gen. Karola Świerczewskiego (1897–1947) oraz znajdującym się tam do lutego 2018 r. pomnikiem „Waltera”. Warto przybliżyć mniej znane fakty z dziejów Jabłonek. W początkach XX w. majątek tutejszy stał się wspólną własnością Felicji ze Szczepańskich (1872–1963) i Aleksandra (1874–1922) Skarbków. Kronika rzymskokatolickiej parafii w Baligrodzie podaje iż wcześniejszy właściciel Jabłonek, Tadeusz Sołdraczyński popadł w długi budując tu nowoczesny tartak, a sama licytacja miała miejsce w 1906 r. Skarbkowie założyli w tej miejscowości letnisko, które funkcjonowało już w 1912 r. W infrastrukturze letniska wykorzystywano wówczas m.in. dawną halę tartaczną. Na pocztówce wydanej przed wybuchem I wojny światowej przedstawiono cztery drewniane obiekty, które służyły w owym czasie letnikom w Jabłonkach (Pan Jowialski, Willa Zacisze, Pod Kopułą i letnisko Domu Akademickiego). Swoje letnisko prowadził tu „Dom Akademicki” im. A. Mickiewicza we Lwowie, wspierany od początku swojego istnienia przez Felicję Skarbkową[2]. Jak możemy przeczytać we wspomnianym wyżej przewodniku z 1913 r. Latowisko posiada specjalnie dla gości zbudowane domy, a to 7 parterowych i 2 piętrowe, razem 70 ubikacyi. Mieszkania przeważnie składają się z 2-3 pokoi z kuchnią i przynależnościami. Jeden z domów, przeznaczony dla osób nie prowadzących własnego gospodarstwa, składa się z pojedynczych pokoi. Mieszkania wszystkie umeblowane i opatrzone piecami. Ceny niskie. (…) Aprowizacyą zajmuje się miejscowy zarząd dóbr, który także wysyła codziennie posłańca do Baligrodu po pocztę, mięso oraz wszelkie żądane sprawunki dla letników. W zarządzie otrzymywać można również po umiarkowanej cenie dobry wikt domowy[3]. W przytoczonym opisie widać już nowoczesne podejście do turystyki. Letnikom przybywającym do Jabłonek już przed I wojną światową, państwo Skarbkowie – właściciele miejscowego majątku oferowali specjalne urządzone kwatery. W innych miejscowościach noclegi można było otrzymać jedynie u lokalnych gospodarzy. Oczywiście standard tych kwater musiał być bardzo zróżnicowany. Warto wspomnieć, że nawet w stolicy powiatu – Lesku odstępowane letnikom pomieszczenia „pozostawiały wiele do życzenia”. Lesko dysponowało jednak w owym czasie kilkoma hotelami[4]. Specjalnej infrastruktury letniskowej nie posiadały wówczas jeszcze nawet Sianki, do których dopiero kilka lat wcześniej została doprowadzona linia kolejowa. Miejscowość ta, podobnie jak Komańcza rozwinęła się jednak turystycznie w okresie międzywojennym. Tym samym trudno się dziwić, że Jabłonki posiadając specjalną infrastrukturę jako jedyna miejscowość w szeroko pojętych Bieszczadach, cieszyły się największą frekwencją wśród letników przed I wojną światową.

Chociaż Lutowiska przed I wojną światową nie posiadały żadnej infrastruktury dla letników, to w prasie zaczęły pojawiać się ogłoszenia reklamujące Lutowiska jako stację klimatyczną, gdzie powietrze jest tak znakomite, jak w Zakopanem, a okolica piękna górzysta, otoczona lasami, w sąsiedniej wiosce kąpiele w Sanie[5]. Anonse te ukazywały się z adnotacją, że szczegółowych informacji udziela ks. Michał Huciński (1870–1936). Jak można przypuszczać ten zasłużony dla Lutowisk duszpasterz, budowniczy kościoła i pierwszy proboszcz utworzonej w 1913 r. tamtejszej parafii rzymskokatolickiej, widział w turystyce szansę na rozwój miejscowości.

Historia bieszczadzkich letnisk to nie tylko wzloty, ale i upadki. Przykładem tych drugich są dzieje „Zakładu żętyczno-leczniczego” w Kulasznem, który został założony w 1875 r. przez Leonarda Truskolaskiego. W pierwszych latach swojego funkcjonowania, dzięki kampanii reklamowej w prasie oraz położeniu przy linii kolejowej łączącej Galicję z Węgrami, uzdrowisko zyskało popularność wśród galicyjskich kuracjuszy. Wydaje się jednak, że właścicielom kurortu zabrakło funduszy na jego rozwój i utrzymanie.  Do upadku inicjatywy Truskolaskiego przyczyniła się najpewniej krytyczna recenzja, którą zamieszczono w 1881 r. w „Tygodniku Ilustrowanym”, a następnie często przywoływano. Autor tekstu zwracał uwagę na niską jakość infrastruktury przeznaczonej dla kuracjuszy, kiepską obsługę oraz wygórowane stawki za pobyt. W 1882 r. przybywający do Kulasznego mieli do dyspozycji 50 umeblowanych pokoi. Jednakże po kilku latach zniknęły z ówczesnej prasy reklamy uzdrowiska, a sama miejscowość pozostała przede wszystkim miejscem letniego wypoczynku właścicieli tutejszego majątku oraz ich znajomych[6]. Wydany trzydzieści lat później cytowany już tutaj przewodnik, wymienia co prawda Kulaszne i pobliskie Szczawne jako miejscowości letniskowe, ale pozbawione jakiejkolwiek infrastruktury.

 

Okres międzywojenny

Odzyskanie przez Polskę niepodległości i zakończenie walk o granice odrodzonego państwa stworzyło dogodne warunki do rozwoju turystyki. Na terenie całego kraju, powstałego z połączenia trzech dawnych zaborów mogły się rozwijać organizacje o profilu społecznym, kulturalnym czy sportowym. Prym oczywiście wiodły początkowo podmioty powstałe w dawnej Galicji, gdzie od lat 60. XIX w. Polacy cieszyli się autonomią. To właśnie w zaborze austriackim powołane zostało Towarzystwo Tatrzańskie (początkowo Galicyjskie Towarzystwo Tatrzańskie), które w 1920 r. przyjęło nazwę Polskiego Toarzystwa Tatrzańskiego. Dziewięć lat później oddział PTT utworzono w Sanoku. Organizacja ta położyła ogromne zasługi w rozwoju krajoznawstwa i turystyki w naszym kraju. Z inicjatywy sanockiego oddziału PTT z okazji Zjazdu Górskiego w 1936 r. ukazał się „Przewodnik po Sanoku i Ziemi Sanockiej” autorstwa Edmunda Słuszkiewicza. Dwa lata później opublikowano drugie, uzupełnione wydanie tej książki, która współcześnie stanowi ważne źródło do dziejów turystyki na terenie szeroko pojętych Bieszczadów. Trzeba bowiem podkreślić, że autor przewodnika opisuje w nim obszar ziemi sanockiej w jej historycznych granicach. Była to pierwsza tego typu publikacja, a jej celem było spopularyzowanie regionu, który pomimo niewątpliwych walorów turystycznych wciąż nie cieszył się należytym zainteresowaniem wśród podróżujących po Polsce. We wstępie do przewodnika Słuszkiewicza czytamy: Ziemia sanocka pomimo przyrodzonego piękna, mimo wielkich wartości klimatycznych i turystycznych, jakimś zrządzeniem niedobrego losu była dotychczas niedoceniana i stale pomijana. Leżała odłogiem w zupełnym zaniedbaniu[7]. Na popularyzację regionu wpłynął z pewnością wspomniany wyżej fakt zorganizowania w Sanoku w  1936 r.  Zjazdu Górskiego.  Nie można zapomnieć, że inicjatywy na rzecz rozwoju infrastruktury letniskowo-turystycznej w Bieszczadach podejmowane przed I wojną światową, miały swoją kontynuację w działaniach po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Największą aktywność w tym zakresie przyniosły jednak lata 30. XX w., a szczególnie ostatnie lata przed wybuchem II wojny światowej.

Wydany pod redakcją Czesława Rokickiego Informator leczniczy Rzeczypospolitej Polskiej oraz przewodnik po uzdrowiskach i letniskach[8] dane o wielu położonych w górach mniejszych miejscowościach letniskowych podaje na podstawie danych zaczerpniętych z  przewodnika S. Lewickiego, M. Orłowicza i T. Praschila. Osłabia to wartość źródłową wydanego w 1925 r. tego informatora w partiach poświęconych Bieszczadom. Pominięto w nim mniej znaczące miejscowości letniskowe: Kulaszne, Nasiczne, Szczawne i Uherce. Natomiast w przypadku pozostałych powtórzono informacje z przewodnika wspomnianych trzech autorów, a zatem odnoszące się do sytuacji sprzed przeszło dekady.

W informatorze Rokickiego brak wzmianki o dwóch najważniejszych miejscowościach turystycznych w przedwojennych Bieszczadach – Siankach (ówczesny powiat turczański) i Komańczy (powiat sanocki). Sianki z drugiej połowy lat 30. XX w. można nazwać prawdziwym kurortem. Przybywający do tej miejscowości mieli do dyspozycji oprócz kwater prywatnych, trzy schroniska, sześć pensjonatów i dziesięć domów letniskowych. Najbardziej reprezentacyjnym obiektem w Siankach był Hotel Turystyczny Ligi Popierania Turystyki (nazywany również domem lub schroniskiem narciarskim). Środki na budowę wyłożył Przemyski Związek Narciarski, Ministerstwo Komunikacji, Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego oraz Polski Związek Narciarski. Wzniesiony przez huculskich cieśli budynek był zelektryfikowany, miał centralne ogrzewanie  oraz wodę bieżącą. Wnętrze zdobiły huculskie rzeźby i ceramika, a ważne miejsce zajmował majolikowy portret marszałka Józefa Piłsudskiego. Posiadający 150 miejsc noclegowych budynek został wzniesiony kosztem 180 tys. zł, a jego uroczyste otwarcie miało miejsce 1 marca 1936 r.[9]

W drugiej połowie lat 20. w części Komańczy nazywanym Zagumnie zaczęto wznosić pierwsze obiekty dla letników. Wśród nich wymienić trzeba istniejący do dziś budynek klasztoru ss. Nazaretanek, który został wybudowany w szwajcarskim stylu uzdrowiskowym. Część domu od początku przeznaczona była na cele wypoczynkowe. W latach  1933–1934 powstał pensjonat Związku Pracowników Umysłowych Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych we Lwowie. Wzniesiono tu również inne obiekty, a z czasem ta część Komańczy zyskała nazwę „Letnisko”. Tak również nazwano położony w pobliżu przystanek kolejowy. Statystyki z 1937 r. podają frekwencję w tym sezonie na poziomie 200 osób[10]. Założenie domu wypoczynkowego w Komańczy rozważała również Kasa Samopomocy Szeregowych Policji Państwowej województwa lwowskiego. Zamierzano zakupić obiekt, który wymagał wykończenia. Jednak kwota 25 tys. zł, którą należało wyłożyć na ten cel uznana została przez władze organizacji za zbyt wysoką[11].

Ważny wkład w rozwój turystyki na terenie Bieszczadów przed 1939 r. mieli ziemianie. W wydanej w 1938 r. broszurze autorstwa Karola Woyciechowskiego wyszczególniono obok osiedli letniskowych, jako drugi typ letnisk letniska-dwory: Inicjatywa i spowodowanie ruchu letniskowego wyszły w nich od dworu. W miejscowościach tych ruch letniskowy rozwija się głównie na korzyść dworu. Wieś tylko w znikomym stopniu partycypuje w korzyściach z tego ruchu płynących. Produkty wytwarzane na miejscu, a więc nabiał, warzywa, owoce – dwór ma własne i głównie dla wygodnego i korzystnego ich zbywania wywołał początkowo ten ruch. Wieś dostarcza co najwyżej trochę drobiu, poza tym zbywa letnikom jagody i grzyby, czasem czerpie również korzyści z rozlicznych osobistych świadczeń, wynajmu  furmanek itp. Autor analizy ruchu letniskowego w województwie lwowskim u schyłku lat 30. XX w. zwrócił uwagę na fakt, iż letniska-dwory zyskując popularność, przyczyniały się do przyjmowania letników również w domach wiejskich[12].

Noclegi dla letników oferowali właściciele pałaców w Olszanicy, Średniej Wsi oraz Sokolem[13]. W latach trzydziestych w oparciu o miejscowy majątek  z inicjatywy jego właściciela Czesława Wawrosza powstało też letnisko w Myczkowie. W pierwszym numerze mających w dużym stopniu charakter reklamowy „Wiadomości Turystycznych Polskiego Biura Francopol”, wśród polecanych letnisk i dworów z całej Polski, wymieniony został również Myczków: Letnisko w Karpatach, prześlicznie położone w górach, lasach nad wodą. Potoki górskie. Rzeka. Wszelkie rozrywki. Turystyka. Bardzo zdrowa kuchnia. Cena od zł 3,50.[14] Do dyspozycji letników wzniesione zostały dwie wille mogące w sumie pomieścić 60 osób. Wśród atutów letniska w folderze wydanym przez Sekcję Turystyki Towarzystwa Rozwoju Ziem Wschodnich pt. „Wakacje we dworach na Ziemiach Wschodnich” wymieniono: Góry lesiste, z okien domów rozległy widok. Dom stoi wśród lasu sosnowego na stoku góry. Basen kąpielowy; w pobliżu płynie rzeka San. Oświetlenie naftowe, wanna. Plaża trawiasta lub piaszczysta, łódka, kajak, gry sportowe, siatkówka, spacery bryczką, powozem, biblioteka, radio, fortepian. Zimą narty. Polowanie, grzybobranie. Wycieczki w okolicę, gdzie zachowało się wiele ruin. We wspomnianym folderze wśród czterech polecanych miejsc w województwie lwowskim znalazła się również willa „Janina” w Wołkowyi, należąca do Karola Czternastka. Przez cały rok oferowano w niej 27 miejsc noclegowych w pokojach 1-3 osobowych[15].

Powiat leski, który posiadał piętnaście miejscowości letniskowych był pod względem ich ilości drugim po powiecie turczańskim w województwie lwowskim w 1937 r. Większość z nich były to tzw. wsie letniskowe z frekwencją poniżej 200 osób rocznie. Aż w siedmiu przypadkach letnicy byli przyjmowani przez właścicieli dworów. Chodzi o miejscowości: Myczków, Rudenka, Średnia Wieś, Uherce, Wańkowa i Zabrodzie. Warto zaznaczyć, że w wykazie miejscowości uzdrowiskowych i letniskowych województwa lwowskiego, poza jednym przypadkiem, wszystkie letniska-dwory znajdowały się na terenie powiatu leskiego[16]. Aż do wybuchu II wojny światowej wzrastała liczba letnisk w województwie lwowskim. Okolice Baligrodu już wówczas należały do najważniejszych regionów turystyczno-letniskowych całego województwa. Wśród 27 letnisk powiatu leskiego, wymienionych w spisie sporządzonym z 1939 r. na podstawie materiałów za poprzedni rok zebranych przez Związek Letniskowo-Turystyczny „Bieszczady” wymienione zostały m.in.: Cisowiec, Mchawa, Kielczawa, Stężnica, Bystre, Rabe, Łubne, Kołonice i Jabłonki. W przypadku większości tych miejscowości przybliżona frekwencja wynosić miała dziesięciu letników w minionym sezonie. Wyższą, bo dwudziestoosobową frekwencją mogły wykazać się Bystre i Stężnica oraz Baligród, w którym w 1938 r. na wypoczynku miało przebywać trzydziestu letników[17].

Na krótko przed wybuchem wojny zaczęło się rozwijać letnisko w Cisnej, która stała się głównym ośrodkiem letniskowym przedwojennego powiatu leskiego. Powstał wówczas m.in. dwupiętrowy drewniany pensjonat „Pod Beskidem”, który zobaczyć można już tylko na dawnych pocztówkach. Był to ostatni budynek po lewej stronie drogi wiodącej w kierunku Majdanu. Ferdynand A. Ossendowski w swoim znanym reportażu napisał: Za Działem Jabłoneckim w rozległej kotlinie pośród lesistych i łąkowych zboczy usadowiła się Cisna. Zieloną jej kotlinę przecina wartka rzeczułka. Stoją tu zamożne gospodarstwa włościańskie i dobre budynki letniskowe – wymarzona siedziba dla turysty, malarza, rybaka i myśliwego. Z zacisznych dolin prowadzą malownicze ścieżki na zieloną piramidę Hyrlaty[18]. Krótki reportaż poświęcony atrakcjom turystycznym powiatu leskiego opublikował również inny znany przedwojenny dziennikarz i literat Tadeusz Michał Nitt-
man (1896–1942). Z treści artykułu wynika, że autor odwiedził opisywane tereny. W dobrych słowach przedstawił Cisną jako miejscowość letniskową, która jednak jest mało znana z powodu trudnego dojazdu roztrzęsionym autobusem z Leska. Nittman wspomniał o założeniu we wsi łazienek wykorzystujących źródła solankowe. Swój tekst podsumował słowami: Tanio tu jest, zacisznie i przyjemnie. Górska rzeka szumi całą dobę w oprawie lasów, jakich już niewiele w Polsce. Powietrze niezwykle balsamiczne, moc jagód górskich w lasach, możność robienia pięknych wycieczek o posmaku egzotycznym — oto walory, które winnyby ściągnąć uwagę mieszczuchów na ten kraj piękny, zadumany sam w sobie, gdzie orzeł buja swobodnie nad niebosiężnymi szczytami masztowych świerków[19].

 

Narciarstwo

Na terenie Bieszczadów Zachodnich w okresie międzywojennym zaczęła rozwijać się również turystyka narciarska. Kilka miejsc oferujących noclegi uzyskało rekomendację Towarzystwa Krzewienia Narciarstwa. Wśród nich był dwór w Wetlinie z 10 miejscami noclegowymi, dwór Adelsberga w Ustrzykach Górnych z 20 miejscami, a także Myczków, należący do Czesława Wawrosza, oferujący noclegi dla 40 osób. Posiadający polecenie TKN właściciele stacji narciarskich byli zobowiązani utrzymywać zadeklarowaną liczbę miejsc noclegowych w okresie zimowym i w miarę możliwości zapewnić ciepłe posiłki przyjmowanym gościom, a ponadto mieli im udzielać wskazówek terenowych. Pierwszeństwo w przyjmowaniu na stacje narciarskie z rekomendacją TKN mieli członkowie klubów narciarskich zrzeszonych w PZN[20]. Pewne zasługi w krzewieniu turystyki zimowej miało Towarzystwo Narciarskie 2. Pułku Strzelców Podhalańskich z Sanoka, którego staraniem powstały schroniska w Łupkowie i Maniowie[21]. Narciarstwo w Bieszczadach rozwijało się nie tylko za sprawą polskich organizacji. Zimą 1933/34 w Cisnej odbył się dziesięciodniowy doroczny obóz sportów zimowych Żydowskiego Akademickiego Koła Miłośników Krajoznawstwa, jednej z największych żydowskich organizacji turystycznych w II RP. W zapowiedzi wspomnianego obozu tak przedstawiano warunki pobytu: Wspaniałe położenie miejscowości, doskonałe tereny o pokroju alpejskim i pierwszorzędna pomieszczenie oraz wikt gwarantują uczestnikom pełne zadowolenie. W ramach obozu kurs dla początkujących i mniej wprawnych narciarzy, oraz liczne wycieczki pod kierunkiem przodowników P. Z. N. -- Pełny komfort, a więc światło elektryczne, ciepła woda i radio przyczynią się niewątpliwie do powodzenia imprezy. Koszt 10 dniowego pobytu wynosi 17 zł. dla członków, a 51 zł. dla gości[22].

Jako ważną lokalizację dla miłośników narciarstwa w Bieszczadach od ok. 1933 r. zaczęto w prasie wymieniać Sianki. W zamieszczonym w „Kurjerze Warszawskim” z dnia 13 lutego 1933 r. artykule pod intrygującym tytułem „Rozkosze w Bieszczadach” czytamy: Naprawdę mało jest narciarzy, którzy znają tutejsze tereny i warunki śnieżne. O zwykłych śmiertelnikach nawet niema co mówić. Sianki? Co za Sianki? Mój panie, nie zawracaj mi pan głowy jakiemiś tam Siankami. Wogóle niewiadomo czy coś podobnego w Polsce jest.

A jednak już od paru lat pracuje tu Przemyskie Towarzystwo Narciarskie z prof. Kolankowskim na czele. Ma swoje locum turystyczne w dawnych koszarach kolejowych, budynku o rozkładzie hotelowym, centralnem ogrzewaniu, miękkich łożach i drzwiach otwartych na przyjęcie każdego wycieczkowicza. W przyszłym sezonie narciarskim będzie już elektryczność, łazienki, no i, rzecz prosta, dancing. Wszystko w tym budynku kolejowym. Naprawdę zacny budynek!

W tym roku mieści się tu oficerski kurs narciarski okręgowego urzędu wych. fiz. i przysposobienia wojsk, w Przemyślu. Tego samego, który ma cudowną halę gimnastyczna w Przemyślu i skocznię narciarską w Rozłuczu. Ppłk. Morawski, rodzic tego urzędu, może być dumny ze swoich współpracowników.

Jest więc tu kilkunastu oficerów, z różnych stron naszego, obecnie mocno zakatarzonego kraju, którzy uczą się sztuki jeżdżenia na nartach i kochają śnieg w przyrodzie i przyrodę w śniegu. Tego już ich uczyć nie trzeba. Mój miły Boże, czy i można, patrząc na te cuda rozsiane szczodrą ręką Stwórcy, nie cieszyć się i nie patrzeć na nie w modlitewnem zachwyceniu! [23]. Celem zachęcenia mieszkańców Lwowa do wyjazdów narciarskich w Bieszczady, w początkach 1933 r. uruchomiono specjalną taryfę na przejazdy kolejowe na trasie Lwów-Sianki. Opłata za przejazd tam i z powrotem miała dla narciarzy wynosić zaledwie 9 zł. Krytycznie odniósł się do tego pomysłu autor artykułu zamieszczonego na łamach czasopisma Zrzeszenia Pracowników Biurowych Kolei Polskich, który nie widział sensu w takim wyróżnianiu sportowców. Jednocześnie zwrócił uwagę, że ponoć pojawiły się już osoby oferujące za niewygórowaną opłatą wypożyczenie nart pasażerom, uprawniając ich tym samym do uzyskania pięćdziesięcioprocentowej zniżki na przejazd[24]. Niezależnie od wprowadzonych ulg na bilety kolejowe, popularność Sianek rosła. Gdy w połowie 1934 r. Mieczysław Orłowicz jako kierownik referatu wydawniczego w wydziale turystycznym Ministerstwa Komunikacji dokonał szczegółowego objazdu Podkarpacia, zwrócił uwagę, że Sianki były oprócz Rozłucza najważniejszym ośrodkiem narciarskim wzdłuż całej linii kolejowej Sambor – Sianki[25].

Od 18 grudnia 1935 r. do 8 stycznia 1936 r. w Siankach zorganizowany był przez Koło Medyków Stowarzyszenia Samopomocowego Studentów Medycyny Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego w Warszawie ogólnoakademicki kurs narciarski. Wzięło w nim udział w sumie 86 uczestników, a kierownikiem był student medycyny i prezes Koła Medyków Mirosław Leśkiewicz (1910–1963) [26].
Kierownik wspomnianego kursu narciarskiego był postacią nietuzinkową. Funkcję prezesa Koła Medyków pełnił dwukrotnie. W 1928 r. rozpoczął studia w Państwowej Szkole Morskiej w Tczewie, by po roku przenieść się do Warszawy na Wydział Lekarski. Na przełomie 1934 i 1935 r. brał udział w rejsie dookoła świata na pokładzie „Daru Pomorza”. Był pionierem w dziedzinie dbałości o kondycję psychiczną niepełnosprawnych dzieci. W tym celu postulował wprowadzanie w rehabilitacji małoletnich pacjentów pracy fizycznej, sportu i turystyki. Leśkiewicz od 1944 r. sam był osobą niepełnosprawną, gdy wskutek przebytej choroby Bürgera amputowano mu obie nogi[27].

Uczestnicy ogólnoakademickiego kursu narciarskiego zostali zakwaterowani w pensjonacie pani Stefańskiej. Tutaj spędzili Święta Bożego Narodzenia oraz przywitali Nowy Rok. Impreza miała przede wszystkim charakter sportowy i większą część poszczególnych dni wypełniały zajęcia narciarskie w ramach dwóch grup – początkującej i zaawansowanej. Szkolenie to było utrudnione z uwagi na kiepskie warunki śniegowe. Podczas wycieczek zorganizowanych podczas obozu uczestnicy wyruszyli na Szczawinkę, Opołonek, Magurę, Kińczyk Bukowski oraz Halicz. Odbyto również dwudniową wycieczkę na Pikuj. Na pamiątkę obozu została wydana jednodniówka pt. „Zakosem”, w której oprócz podsumowania spisanego piórem kierownika, zamieszczono wspomnienia kilku innych uczestników, którzy często w sposób żartobliwy utrwalili swoje przeżycia z Sianek[28].

Narciarstwo w przedwojennych Bieszczadach krzewili nie tylko studenci i wojskowi. W lutym 1936 r. obóz narciarski zorganizował w Siankach Związek Robotniczych Stowarzyszeń Sportowych. W zamieszczonej relacji jednego z uczestników obozu zamieszczonej w „Robotniku” możemy przeczytać: Jesteśmy już na obozie 4 dni. Przyjazd był smutny i napełnił nas rozpaczą. Widok Sianek tonących w deszczu i błocie, dla nas tak spragnionych słońca i śniegu — wydał się potwornym. Rozpacz nie trwała jednak długo, drugiego dnia obozu w nocy spadł śnieg. Toteż radość nasza nie miała granic, tarzaliśmy się poprostu w śniegu, oszaleli z radości, śnieg pada od dwóch dni bez przerwy, wobec tego mogliśmy zacząć ćwiczenia narciarskie pod kierunkiem instruktora Pieniaka i instruktora Rarogiewicza. Jak to zwykle się zdarza, dużo było śmiechu, gdy niektórzy uczestnicy zaczęli przy najmniejszem posunięciu grzebać się w śniegu. Upadek co prawda nie był przykry, bo upaść nosem w biały puszysty śnieg i zakopać się po czubki nart, to do pewnego stopnia wielka frajda. Na zakończenie obozu zorganizowane zostały zawody, w których wzięło udział siedem uczestniczek i czternastu uczestników[29].

Niejako „efektem ubocznym” rozwoju turystyki narciarskiej w regionie był fakt zajęcia się produkcją nart przez pewnego mieszkańca Myczkowa, członka Związku Strzeleckiego. Informowano o tym w „Roczniku Strzeleckim” z 1933 r. Wytwarzane przez niego narty miały zyskać popularność w Polsce i zostać nagrodzone na zorganizowanym w Warszawie konkursie[30].

 

Różne organizacje w rozwoju bieszczadzkiej turystyki

Na krótko przed wybuchem II wojny światowej został utworzony Związek Letniskowo-Turystyczny Powiatów i Gmin Województwa Lwowskiego „Bieszczady” z siedzibą we Lwowie. Natomiast Wydawnictwo Ministerstwa Komunikacji przy współpracy Ligi Popierania Turystyki wydało ilustrowaną broszurę pt. „Powiat Leski Kraina Szybowisk”, w której oprócz przyrodniczo-krajobrazowych oraz kulturowych walorów Bieszczadów zwrócono uwagę na znakomite warunki do uprawiania sportu szybowcowego i opisano funkcjonujące wówczas szybowiska w Bezmiechowej i Ustjanowej. Warto wspomnieć, że Szkoła Szybowcowa w Bezmiechowej, prowadzona przez Aeroklub Lwowski oferowała kwatery i wyżywienie dla turystów.

Bieszczady powszechnie kojarzone są jako region, w którym były organizowane liczne obozy harcerskie. Fakt ten wiązany jest przede wszystkim z okresem PRL. Należy jednak podkreślić, iż również przed II wojną światową harcerze pojawiali się w Bieszczadach, a ich obecność tutaj nie miała charakteru incydentalnego. Swój wkład w obecność harcerzy w regionie ma również Baligród. Tutaj, przy wsparciu właściciela miejscowego majątku Chorągiew Poznańska ZHP utworzyła w 1933 r. stały ośrodek harcerskich kursów letnich i zimowych. O wyborze Baligrodu zdecydowano się m.in. z uwagi na niskie koszty wyżywienia oraz drewna, co znacznie ułatwiało organizację obozów. Już w pierwszym roku przeszkolono tutaj 200 harcerzy[31]. W 1934 r. na łamach poznańskiej prasy pojawiły się informacje o powodzi zagrażającej przebywającym w Baligrodzie harcerzom i planowanej likwidacji miejscowego ośrodka kursów harcerskich. Pogłoski te były następnie dementowane przez władze Chorągwi[32]. Ostatecznie z przeprowadzonych w Baligrodzie kursów skorzystało wówczas 250 osób[33]. W okresie wakacyjnym w 1936 r. we wspomnianym ośrodku przeprowadzono 7 kursów i obozów instruktorskich dla przeszło 150 harcerzy. Sezon kursowy zakończono 14 sierpnia 1936 r.[34]. Latem 1934 r. podczas wspomnianej powodzi, która nawiedziła południowe województwa kraju, harcerze z Wielkopolski przebywali również w rejonie Komańczy, gdzie rozbiła obóz drużyna im. Leszczyńskiego z Leszna[35]. Bieszczady poznawali również harcerze z Przemyskiego Hufca ZHP.  Należąca do niego drużyna z Dobromila urządziła latem 1933 r. trzytygodniowy obóz w Duszatynie. Uczestniczyło w nim 32 harcerzy, a komendantem był ks. ph. Stanisław Bełch (1904–1989)[36].

Wspomniane wyżej organizacje nie były oczywiście jedynymi instytucjami, które zajmowały się rozwijaniem turystyki w Bieszczadach. Wracając jeszcze do sportów zimowych wypada nadmienić, że w 1933 r. w Baligrodzie zostało utworzone schronisko i centrum narciarskie warszawskiego Oddziału Akademickiego Związku Strzeleckiego. Na zimę z 1933 na 1934 r. zaplanowano 8 dwutygodniowych kursów narciarskich. Ze schroniska miał prawo korzystać każdy członek Związku Strzeleckiego[37]. W dniach 15 czerwca – 15 września 1935 r. w Cisnej zorganizowany był specjalny obóz wypoczynkowy Przysposobienia Wojskowego Kobiet. Obóz przeznaczony był dla członkiń lokalny kół organizacji, a czas pobytu na nim zależał od samych uczestniczek[38].

„Rozwijanie pracy unaradawiającej” było jednym z celów, jaki przyświecał obozom wędrownym zorganizowanym przez Koło Medyków Stowarzyszenia Samopomocowego Studentów Medycyny Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego w Warszawie latem 1936 r. w Bieszczadach. Punkt startowy obozów wędrownych stanowiło Lesko, a końcowym punktem były Sianki. Studentów podzielono na cztery grupy, które różnymi trasami miały przemierzać teren powiatu leskiego i turczańskiego. Każda grupa złożona była z pięciu osób – kierującego nią lekarza oraz czterech studentów.  W trakcie obozów udzielano ludności nieodpłatnej pomocy lekarskiej, a także zbierano dane na temat stanu sanitarnego i epidemiologicznego w regionie. Jednocześnie starano się zwiększyć świadomość z zakresu higieny. W trakcie wędrówki rozdawano m.in. środki lecznicze, mydło, pomoce naukowe oraz w niewielkim stopniu, dla najbiedniejszych również odzież. Prowizoryczne ambulatoria organizowano najczęściej w szkołach, które na czas pobytu studentów opatrywano napisami „Przychodnia lekarska Koła Medyków z Warszawy”. Akcję wsparł starosta leski dr Roman Gąsiorowski, który m.in. zajął się zawiadomieniem ludności oraz organizacją kwater i podwód[39].

W sprawozdaniu z obozów wędrownych warszawskiego Koła Medyków z 1936 r. zwrócono uwagę na znikomą w społeczeństwie znajomość górskich okolic powiatu leskiego i turczańskiego. Podkreślono przy tym, iż w Bieszczadach panują znakomite warunki dla rozwoju turystyki, które wymają jednak rozbudowania i poprawy infrastruktury[40]. Do takich samych wniosków doszedł Mieczysław Orłowicz, który w opublikowanym dwa lata wcześniej artykule podsumowywał wrażenia ze swojego wyjazdu w Bieszczady Zachodnie, który zorganizował w sierpniu 1939 r. Przy czym nestor polskiego krajoznawstwa skupił się wyłącznie na połonińskiej części regionu[41]. Jak już zaznaczyłem, studenci podzieleni zostali na cztery grupy. Przebieg trzech pierwszych tras wyglądał tak, jak przedstawiono poniżej:

Grupa I: Lesko – Uherce – Myczkowce – Bobrka – Solina – Łobozew – Teleśnica Oszwarowa – Czarna – Łomna – Wołcze – Jabłonka Niżna – Sianki.

Grupa II: Lesko – Średnia Wieś – Myczków – Zawóz – Chrewt – Polana – Lutowiska – Boberka – Szandrowiec – Sokoliki – Beniowa – Sianki.

Grupa III: Lesko – Hoczew – Żernica Niżna – Bereźnica Wyżna – Wołkowyja – Terka – Tworylne – Krywe nad Sanem – Chmiel – Procisne – Stuposiany – Dzwiniacz Górny – Tarnawa – Bukowiec – Sianki.

Więcej miejsca chciałbym poświęcić grupie IV, której trasa prowadziła z Leska przez Nowosiółki, Mchawę, Baligród, Jabłonki, Dołżycę, Kalnicę, Wetlinę, Ustrzyki Górne, Wołosate do Sianek. W każdej z wymienionych miejsc zatrzymywano się na czas od jednego do trzech dni. Kierownikiem grupy był lek. Romuald Sztaba (1913–2002), który po II wojnie światowej zasłynął jako wybitny pediatra i chirurg dziecięcy, długoletni wykładowca i profesor Akademii Medycznej w Gdańsku. W 1936 r. w wędrówce przez Bieszczady towarzyszyły mu trzy studentki medycyny: Helena Wolff (1915–1944), Janina Zachariaszówna i Alina Dąbrowska (1915–1996). Trzecia z wymienionych pań, podobnie jak kierownik grupy, została pediatrą i po zakończeniu wojny poświęciła się również pracy naukowej. W uznaniu swoich dokonań została przyjęta do Brytyjskiego Stowarzyszenia Chirurgów Dziecięcych. Wraz z medykami wędrował Michał Tetmajer (1905–1956)  ówczesny student Politechniki Warszawskiej i narzeczony, a późniejszy mąż Aliny Dąbrowskiej. Był on krewnym poety Kazimierza i Włodzimierza Przerwy-Tetmajera, malarza. Podobnie jak jego żona, okupację spędził uwięziony w niemieckich obozach koncentracyjnych. Po zakończeniu wojny jako architekt zaangażował się w odbudowę Warszawy. Zginął w 1956 r. w Tatrach. Jak widać, spośród uczestników obozów wędrownych Koła Medyków wielu zostało w późniejszym okresie wybitnymi lekarzami i nauczycielami akademickimi. Wyżej wspomniałem już o prezesie tej organizacji Mirosławie Leśkiewiczu, postaci, która z uwagi na swoje dokonania również zasługuje na pamięć.

Cel turystyczny był właściwie wartością dodaną dla uczestników wspomnianych obozów wędrownych. Warto jednak wspomnieć, że uczestnicy trasy IV, która wiodła przez południową część powiatu leskiego skorzystali z okazji by poznać lepiej najwyższe partie Bieszczadów i biwakowali na Połoninie Wetlińskiej, Tarnicy i Haliczu[42]. We wstępnym sprawozdaniu z opisywanej inicjatywy, zapowiedziano jej kontynuację, a także organizację na tym samym terenie kursów narciarskich[43].

Rozwój infrastruktury umożliwiał organizowanie nie tylko obozów harcerskich, wypoczynkowych czy sportowych.  Podobnie, jak współcześnie, również przed wojną przygotowywano różnego rodzaju konferencje i spotkania w atrakcyjnych ośrodkach turystycznych. W dniach 9-11 maja 1939 r. w Komańczy obradowali uczestnicy konferencji okręgowych instruktorów oświatowych odpowiadających za biblioteki, zwołanej przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. W relacjach z wydarzenia zamieszczanych na łamach ówczesnej prasy zamieszczano zdjęcia z Komańczy-Letniska z widokiem na dom ss. Nazaretanek, w którym jak przypuszczam zakwaterowano przybyłych na konferencję[44]. Z pewnością stanowiło to doskonałą reklamę dla rozwijającej się miejscowości turystycznej.

 

„Letniskowe Eldorado” i jego kres

W opublikowanym w 1933 r. tekście reklamującym powiat leski jako miejsce wypoczynkowe, został ten teren nazwany „letniskowym Eldorado”. Zresztą cały artykuł napisany jest w bardzo entuzjastycznym tonie: Mając na uwadze te niezwykłe wartości klimatyczne i przyrodnicze garną się do tutejszego powiatu coraz większe gromady letników i turystów, coraz częściej przybywają tu w okresie wakacyjnym obozy harcerskie i przysposobienia wojskowego, kolonie wakacyjne i kursy wychowania fizycznego z całej Polski, wynosząc stąd po kilkutygodniowym pobycie moc przysporzonego zdrowia i zapas sił do pracy w ciężkich warunkach, a nade wszystko przywiązanie do tej przepięknej ziemi, wyposażonej przez naturę tak hojnie w bogactwa przyrodzone[45]. Pewne nadzieje na rozwój turystyki uzdrowiskowej w Bieszczadach wiązano z stwierdzeniem w pobliżu Baligrodu w 1936 r. pierwszego w Polsce miejsca występowania realgaru. Minerał ten (siarczek arsenu) został odkryty przypadkowo w trakcie budowy drogi gminnej. Celem przeprowadzenia badań geologicznych na miejsce przybył profesor Politechniki Lwowskiej Marian Kamieński. Informacje o tym zdarzeniu pojawiły się w wielu ówczesnych gazetach. Krótki artykuł w „Kurjerze Poznańskim” został podpisany inicjałami „Dr. Ś.”. Najprawdopodobniej chodzi o dr. Stanisława Śmietanę, ówczesnego wójta Baligrodu, który prowadził nadzór nad budową wspomnianej drogi[46]. Realgar występując w wodzie nadaje jej właściwości lecznicze. Jak podsumował korespondent „Małego Dziennika”: Jeśli to zostanie stwierdzone, Baligród zajmie poważne miejsce jako miejscowość kąpielowa względnie pijalnia wód arsenowych. Takich miejscowości jest tylko pięć w Europie[47]. Nadzieje te, mimo stwierdzenia leczniczych właściwości wód w okolicach Rabego, okazały się płonne i do dziś w rejonie Baligrodu nie powstało żadne uzdrowisko[48].

Czytając przedwojenne przewodniki, opracowania poświęcone turystyce i reklamy letnisk oraz pensjonatów, nietrudno jest odnieść wrażenie, że wędrówki górskie nie stanowiły głównego magnesu przyciągającego turystów w Bieszczady. Zwracano natomiast uwagę na walory klimatyczne górskiego regionu, możliwość odbywania polowań i doskonałe łowiska dla wędkarzy. Nie bez znaczenia dla przyjeżdżających były również niższe koszty pobytu niż w bogatszych częściach kraju. O istocie argumentu ekonomicznego przekonuje fakt, że właśnie on wpłynął na organizację w Bieszczadach obozów Chorągwi Wielkopolskiej ZHP. Wydaje się, że w przedwojennej turystyce w regionie większe znaczenie w okresie międzywojennym miały sporty zimowe. Oczywiście stale podkreślano w tekstach z tego czasu walory krajobrazowe Bieszczadów i zachęcano do wędrówek po miejscowych górach i lasach. Pięknie pisał o tym, w przytaczanym już przewodniku Edmund Słuszkiewicz, kierując swoje słowa do… wędkarzy: A dojedziesz tam do tej Cisny, czy Kalnicy, czy Wetliny, czy Żubracza, wysiądziesz z wozu, bierz bracie z sobą z wędziskiem i laskę turystyczną także, bo zniechęcisz się wyczekiwaniem leniwego dzisiaj pstrąga, - ruszysz lekko przed siebie, gdzie poniosą oczy, a świat bajkowy pociągnie, ruszysz w górę i w las, zapatrzysz się w bezkres zieleni i błękitu, zasłuchasz się w szum wiatru i tajemną gędźbę drzew, zachłyśniesz się urokiem i utoniesz w tym pochłaniającym wszechbycie, sam jego cząstką się stając[49].

Popularyzowaniu pieszych wędrówek sprzyjał nie tylko rozwój infrastruktury noclegowej, ale również powstawania znakowanych szlaków tyrystycznych. W latach 20. XX w. z inicjatywy znanego krajoznawcy i propagatora turystyki pieszej Kazimierza Sosnowskiego (1875–1954) rozpoczęto znakowanie Głównego Szlaku Beskidzkiego. Do 1929 r. powstała zachodnia część GSB (od Ustronia do Krynicy). W kolejnych latach prace zapoczątkowane przez Sosnowskiego kontynuował Mieczysław Orłowicz[50]. Do 1935 r. w GSB była luka. Wiodąca od Ustronia w Beskidzie Śląskim trasa urywała się na Przełęczy Dukielskiej, a szlak ponownie rozpoczynał się w Siankach. W 1935 r. owa przerwa została uzupełniona, a sam szlak otrzymał imię niedawno zmarłego marszałka Józefa Piłsudskiego. W tym czasie wyznakowano też w Bieszczadach kilka tras łącznikowych[51]. Przygotowano wtedy m.in. szlaki: Cisna – Okrąglik (niebieski)m Wetlina – Rabia Skała (niebieski), Wielka Rawka – Przełęcz Bukowska (żółty), Ustrzyki Górne – Wielka Rawka (niebieski), Komańcza – Chryszczata (niebieski), Kalnica – Smerek (niebieski) oraz Polana – Hulskie (846 m.) Ten ostatni szlak prowadził do wieży widokowej na Otrycie[52].

W 1935 r. została ustanowiona przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie Górska Odznaka Turystyczna. Nadrzędnym celem ustanowienia odznaki było pobudzenie jak najszerszych rzesz turystów do poznania terenów górskich w łańcuchu Karpat Polskich i Tatr. W spisie punktowanych wycieczek zamieszczonym w pierwszym regulaminie GOT PTT uwzględniono również Bieszczady Zachodnie. W sumie na 426 różnych tras zaproponowanych dla wszystkich grup górskich, przeszło dwadzieścia dotyczyło Bieszczadów we współczesnych granicach turystycznych. We wspomnianym spisie wycieczek znalazły się także okolice Sanoka, Komańczy, Leska, Olszanicy, Ustrzyk Dolnych czy Lutowisk[53]. W okresie międzywojennym zainteresowanie GOT nie było zbyt duże. W latach 1935–1938 zdobyto niespełna 500 odznak[54]. Z pewnością Bieszczady Zachodnie nie należały do najczęściej wybieranych miejsc na wycieczki górskie, ale zamieszczenie w regulaminie propozycji tras zlokalizowanych w tym regionie świadczyło o rozpoznaniu terenu przez kadry przewodnickie PTT.

Rozwój turystyki w Bieszczadach przerwał wybuch II wojny światowej.  Lata okupacji, działalność UPA i powojenne przesiedlenia, które wyludniły region spowodowały również zniszczenie większości zabudowy w południowej części dawnych powiatów: sanockiego, leskiego i turczańskiego. Przestały wówczas funkcjonować letniska, które powoli rozwijały się przez cały okres międzywojenny. Po dawnej turystycznej zabudowie Sianek nie pozostał praktycznie żaden ślad. Nie istnieje większość dworów, które często funkcjonowały jako pensjonaty. Rozwój turystyki w Bieszczadach cofnął się o dziesięciolecia. Można bez ryzyka stwierdzić, że najbardziej górzysta część regionu cofnęła się wręcz do okresu sprzed zorganizowanej akcji osadniczej z XV–XVI w. W latach 50. XX w. rozpoczął się zupełnie nowy okres w dziejach bieszczadzkiej turystyki. W wyludnionym regionie nastał czas pionierskich wędrówek z ciężkim ekwipunkiem dźwiganym na własnych plecach przez nielicznych śmiałków. W tym czasie narodził się mit dzikości Bieszczadów. Organizowane wówczas, pierwsze powojenne rajdy i obozy wędrowne są do dziś wspominane z nostalgią przez ich uczestników. Wspomnienia te wywołują zazdrość wśród osób, którym nie było dane poznać tamtych dzikich, czy mówiąc bardziej precyzyjnie, zdziczałych Bieszczadów. Gdyby jednak nie nastąpił kataklizm powojennych przesiedleń, turystyka w Bieszczadach wyglądałaby zupełnie inaczej, tak samo jak zupełnie inne byłoby oblicze całego regionu. Budowa wielkiej obwodnicy bieszczadzkiej i zapory wodnej w Solinie stworzyła w latach 60. podwaliny pod rozwój masowej turystyki w Bieszczadach, ale to już zupełnie inna historia

 

dr Łukasz Bajda

[1] M. Orłowicz, Moje wspomnienia turystyczne, Wrocław 1970, s. 35.

[2] Ł. Bajda, Baligród. Historia bieszczadzkiego miasteczka, Krosno 2018, s. 142-143.

[3] S. Lewicki, M. Orłowicz, T. Sprachil, cz. cyt., s. 57-58.

[4] S. Lewicki, M. Orłowicz, T. Sprachil, cz. cyt., s. 97.

[5] „Gazeta Narodowa”, R. 49, nr 132, 12 czerwca 1909, s. 4.

[6] D. Nowak, Kulaszne. Historia  zapomnianego kurortu, w: https://mojagalicja.wordpress.com/2017/07/13/kulaszne-historia-zapomnianego-kurortu/ [dostęp 28.02.2019]

[7] E. Słuszkiewicz, Przewodnik po Sanoku i Ziemi Sanockiej, Sanok 1938, s. 5.

[8] Gdzie jechać na lato? Informator leczniczy Rzeczypospolitej Polskiej oraz przewodnik po uzdrowiskach i letniskach, red. Cz. Rokicki, Warszawa 1925/26.

[9] Otwarcie domu narciarskiego w Siankach, „Wschód”, nr 5, 10 marca 1936, s. 8;  Bieszczady. Słownik historyczno-krajoznawczy, cz. 1. Gmina Lutowiska, red. S. Kryciński, Ustrzyki Górne-Warszawa 1995,  s. 308.

[10] W. Wesołkin, Komańcza. Materiały do monografii, w: Historia, kultura i tradycja w 500-letniej Komańczy , red. P. Królikowski i in., Komańcza 2012, s. 26-27.

[11] „Na posterunku. Gazeta Policji Państwowej”, R. 17, nr 24, 9 czerwca 1935, s. 11.

[12] K. Woyciechowski, Województwo lwowskie jako teren letniskowy, Lwów 1938, s. 15.

[13] Powiat Leski Kraina Szybowisk, s. 4.

[14] „Wiadomości Turystyczne Polskiego Biura Podróży Francopol. Okręg poznański i pomorski”, R. 1, nr 1, czerwiec 1938, s. 12.

[15] Wakacje we dworach na Ziemiach Wschodnich, Warszawa 1937, s. 37, 39.

[16] K. Woyciechowski, Województwo lwowskie jako teren letniskowy, Lwów 1938, s. 15.

[17] Z. Nadwodzka, Ruch letniskowy w województwie lwowskim, „Turyzm Polski”, R. II, nr 5, maj 1939, s. 93-96.

[18] F. A. Ossendowski¸ Karpaty i Podkarpacie, Poznań bdw., s. 129.

[19] T. M. Nittman, W borach Cisny, „Kurjer Warszawski”, R. 118,  nr 145, 28 maja 1938, s. 7.

[20] „Chwila”, R. 14, nr 4943, 28 grudnia 1932, s. 13.

[21] Powiat Leski Kraina Szybowisk, s. 7.

[22] „Nowy Dziennik”, R. 16, nr 345, 17 grudnia 1933, s. 13.

[23] R. P-ski, Rozkosze w Bieszczadach, „Kurjer Warszawski”, R. 113, nr 44, 13 lutego 1933 (wydanie wieczorne), s. 7.

[24] Taryfy – Ulgi – Uwagi. Na marginesie sprawozdania gen. Skoczylasa, „Łącznik. Organ Zrzeszenia Pracowników Biurowych Kolei Polskich”, R. 11, nr 4, 16 lutego 1933, s. 3.

[25] „Chwila”, R. 16, nr 5466, 11 czerwca 1934, s. 12.

[26] „Zakosem” Jednodniówka kursu narciarskiego w Siankach, Warszawa 1936, s. 1-12.

[27] T. Ostrowska, Mirosław Leśkiewicz, https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/miroslaw-leskiewicz [dostęp: 6.03.2019]

[28] „Zakosem” Jednodniówka kursu narciarskiego w Siankach, Warszawa 1936, s. 1-12.

[29] „Robotnik”, R. 41, nr 69, 2 marca 1936, s. 4.

[30] „Rocznik Strzelecki 1933”, s. 464.

[31] „Kurjer Poznański”, R. 28, nr 499, 29 października 1933, s. 18

[32] „Dziennik Poznański”, R. 76, nr 166, 24 lipca 1934, s. 11; , nr 169, 27 lipca 1934, s. 6.

[33] „Dziennik Poznański”, R. 76, nr 173, 1 sierpnia 1934, s. 9.

[34] „Kurjer Poznański”, R. 31, nr 400, 30 sierpnia 1936,  s. 20.

[35] „Kurjer Poznański R. 29, nr 324, 21 lipca 1934, wydanie poranne, s. 3.

[36] „Tygodnik Przemyski”, R. 7,  nr 36, 10 września 1933 s. 3.

[37] „Polska Zbrojna”, R. XIII, nr 10, 12 stycznia 1934, s. 9; nr 38, 9 lutego 1934,s. 7.

[38] „Gazeta Polska”, R. 7, nr 154, 5 czerwca 1935, s. 6.

[39] Społeczne Obozy Wędrowne Koła Medyków S.S.S.M.U.J.P. po Łemkowszczyźnie i Bojkowszczyźnie 4-25 sierpień 1936, Warszawa 1936, s. 4.

[40] Społeczne obozy, s. 41.

[41] W. Wesołkin, Jedźcie w Bieszczady Zachodnie. Przyczynek do historii turystyki bieszczadzkiej, „Płaj”, T. 53, wiosna 2017, s. 152-164.

[42] Społeczne Obozy Wędrowne Koła Medyków S.S.S.M.U.J.P. po Łemkowszczyźnie i Bojkowszczyźnie 4-25 sierpień 1936, Warszawa 1936, s. 31.

[43] M. Leśkiewicz, Wstępne sprawozdanie ze Społecznych Obozów Wędrownych Koła Medyków S.S.S.M.U.J.P. po Łemkowszczyźnie i Bojkowszczyźnie sierpień 1936 r., „Ku Słońcu. Jednodniówka Ogólnoakademickich  obozów Koła Medyków S.S.S.M.U.J.P.”,  s. 20.

[44] Publiczne biblioteki oświatowe, „Tygodnik Ilustrowany”, R. 80, nr 26, 25 czerwca 1939, s. 508.

[45] „Rocznk Strzelecki 1933”, s. 460-464.

[46] „Kurjer Poznański”, R. 31, nr 548, 25 listopada 1936, s. 8.

[47] „Mały Dziennik”, R. 2, nr 328, nr 26 listopada 1936, s. 5.

[48] Więcej o właściwościach wód mineralnych z doliny Rebskiego potoku: http://www.labportal.pl/article/unikalne-wody-litowo-arsenowe-w-rabe [dostęp: 3.02.2018]

[49] E. Słuszkiewicz, dz. cyt., s. 133.

[50] https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C5%82%C3%B3wny_Szlak_Beskidzki [dostęp: 21.10.2019]

[51] W. Michałowski, Hajże na Bieszczady, Michalin-Lutowiska 1992, s. 63-65

[52] F. Adamczyk, Historia znakowania górskich szlaków turystycznych na terenie Bieszczadów, „Rocznik Ustrzycki”, T. I, 2017 http://www.jacekleszega.pl/index.php/rocznik-ustrzycki-2017 (dostęp: 21.10.2019 r.)

[53] Regulamin Górskiej Odznaki Turystycznej PTT wraz ze spisem punktowanych wycieczek oraz spisem przewodników do GOT, Kraków 1935, s. 1.

[54] http://www.cotg.pttk.pl/got/ (dostęp: 8.10.2019)

 

logotup

 

Adres korespondencyjny

35-064 Rzeszów, Rynek 16/1

Dane kontaktowe

+48 17 852 85 26
info@procarpathia.pl